– Witajcie! Nazywam się Sylwia, mam 24 lata i pochodzę z Płocka. Od urodzenia choruję na rdzeniowy zanik mięśni, co do tej pory nie utrudniało mi mojego życia. Jedyną przeszkodą jest mój wózek, którego konieczność wymiany spędza mi sen z powiek – tak przedstawia się Sylwia na portalu zrzutka.pl, gdzie można poprzez drobne wpłaty spełnić jej marzenie.
Sylwia Guzowska pochodzi z Płocka, tu ma rodzinę. – Od zawsze chciałam być niezależna i starałam się funkcjonować samodzielnie, dlatego w wieku 15 lat wyjechałam do Polic, do szkoły z internatem – opowiada Sylwia. Niestety, rok później jej choroba, rdzeniowy zanik mięśni, stała się tak zaawansowana, że Sylwia musiała usiąść na wózek inwalidzki.
– Pomimo tego, w Policach zdałam maturę i skończyłam szkołę policealną – uśmiecha się Sylwia. Dziewczyna wyjechała na studia do Szczecina. – Wózek elektryczny pozwalał mi dotychczas na samodzielne życie w akademiku i studiowanie – wyjaśnia.
Teraz jednak Sylwia ma ogromny problem. – Mój wózek wszedł w 7. rok życia. Od dłuższego czasu psuł się, ale starałam się go naprawiać z nadzieją, że niedługo mija 5 lat i będę miała już po tym okresie prawo do wymienienia go – tłumaczy.
– W październiku ubiegłego roku minęło te 5 lat, a w styczniu tego roku minęło też pełne 5 lat według MOPR-u. Na przełomie lutego i marca można było składać wreszcie wnioski, jednak… punkt z dofinansowaniem do wózków specjalistycznych (elektrycznych) został z nich wycofany na rok, a z tego co słyszę, dofinansowania te mają już nie wrócić… – smutno opowiada Sylwia.
To był spory cios, tym bardziej, że w lipcu wózek znów się popsuł i płocczanka, pomimo swojej ogromnej chęci do samodzielnego życia, musiała zrezygnować ze stażu i wrócić do domu.
– W czasie wakacji wózek naprawiłam znowu i wróciłam niedawno do akademika. Jednak trzy dni temu mój wózek znów zaczął się wyłączać, mimo tego, że moduł w komputerze, który kosztował ponad tysiąc złotych, został wymieniony – Sylwia nie ukrywa, że to bardzo duży problem.
– Bez wózka elektrycznego nie jestem w stanie przesiąść się z łóżka czy skorzystać z toalety. Póki co, jeżdżę nim po pokoju w akademiku, bo nie mam wyjścia, ale wiadomo, nie mogę wyjść już na dwór czy samodzielnie dojechać na uczelnię, gdyż jest to zwyczajnie dla mnie stresujące. Boję się, że np. podczas zjeżdżania z krawężnika wózek może się wyłączyć, a ja mogę spaść, czy też wózek może się nagle zatrzymać na pasach czy torach tramwajowych… – martwi się studentka.
Do zbiórki na nowy wózek znajomi namawiali ją od dawna. – Nie chciałam pomocy i mówiłam, że naprawię i dalej będę mogła z niego korzystać. Niestety, moje finanse już się skończyły, a nie chcę ciągle obarczać tym rodziców, bo samo utrzymanie się w obcym mieście jest kosztowne… – widać, że Sylwii nie jest łatwo prosić o pomoc.
Właśnie dlatego postanowiliśmy pomóc tej dzielnej dziewczynie. Jeśli ktoś, komu życie nie ułatwia funkcjonowania, idzie przez nie z tak dużym samozaparciem, optymizmem i chęcią samodzielnego rozwiązania problemów, warto to docenić i pomóc.
Na zakup nowego wózka potrzeba 18 tys. zł. 73 osoby zebrały już blisko 3 tys. zł. – Jeżeli znajdzie się ktoś, kto zechce mi pomóc, będę bardzo wdzięczna! – mówi Sylwia.
Jeśli i Wy chcecie pomóc bohaterce naszego artykułu, możecie wpłacić pieniądze poprzez tę STRONĘ. Jak zawsze przy tego typu akcjach, liczy się każda złotówka…