REKLAMA

REKLAMA

Bartosz Leszczyński od kuchni: Zjadłem czerninę, bo sądziłem, że jest… czekoladowa

REKLAMA

Jaki smakołyk przyrządzał dla niego tata? Dlaczego to ostatnie 10 lat najbardziej wpłynęło na jego smaki? I które potrawy przywiózł do domu ze swoich podróży? Zapraszamy na kolejny odcinek Płockiej Kuchni, w której gościem jest sędzia międzynarodowy piłki ręcznej, Bartosz Leszczyński.

Przeczytajrównież

Zawodowo pełni funkcję kierownika pływalni Jagiellonka w Płocku, jego pasją i sukcesem jest sędziowanie w polskich i międzynarodowych spotkaniach piłki ręcznej, a ostatnio wkroczył jeszcze do świata polityki, obejmując funkcję przewodniczącego Nowoczesnej w Płocku.

Reklama. Przewiń aby czytać dalej.

– Jak już mówimy o kulinarnych sprawach, to przede wszystkim moje wyjazdy związane z piłką ręczną dają mi możliwość poznania najróżniejszych smaków, kuchni, stylu gotowania itd. – przyznaje Bartosz Leszczyński. – Często mam okazję posmakowania regionalnych kuchni, przyrządzanych w tradycyjnych recepturach. Zawsze staram się jeść typowe, regionalne dla danego kraju potrawy. Pod tym względem jestem szczęściarzem. Poza tym, widać po mnie, iż potrafię dobrze zjeść i, co może dziwić, też dobrze ugotować – śmieje się pan Bartosz.

Dzieciństwo to tort taty i czernina babci

Wracając wspomnieniami do smaków dzieciństwa, przypomina mu się przede wszystkim tort jego taty.

– W czasach komuny mój ojciec robił torty dla mnie i dla mojego rodzeństwa (mam dwóch starszych braci). Robił także torty dla całej dalszej rodziny i znajomych. Był w tym wyśmienity, smak tego tortu był i jest niepowtarzalny. Wszystko od początku do końca było robione przez niego, według własnej receptury. W latach 70-80 nie można było kupić w sklepach niczego, więc taka umiejętność nie dość, iż dawała przyjemność nam, czyli najbliższym, to również tata siadał z satysfakcją i patrzył, jak wylizujemy puste miski po kremie – wspomina z sentymentem Bartosz Leszczyński.

Potrawą, której smak wspomina najwyraźniej, jest natomiast czernina. – Czernina mojej babci, która była kucharką – podkreśla. – Nigdy nie zapomnę tego pięknego zapachu i smaku. Rzadko już teraz można spróbować takiej czerniny. Zawsze na specjalne zamówienie babcia robiła tę zupę, a wszystkie wnuczki i wnuczkowie zajadali się nią do ostatniej łyżki. Proszę sobie wyobrazić, iż miałem wtedy około 7 lat, gdy taką czarniną się zajadałem. Wiąże się z tym śmieszna dla mnie historia. Przed pierwszym razem rodzice oszukali mnie, iż jest to zupa… czekoladowa. W taki sposób jej spróbowałem pierwszy raz i później już nie trzeba było mnie dwa razy zapraszać do stołu – śmieje się międzynarodowy sędzia piłki ręcznej.

Smaki ukształtowały podróże

Kto miał największy wpływ na kształtowanie się smaków przewodniczącego płockiej Nowoczesnej? – Największy wpływ na kształtowanie moich smaków ma jednak ostatnie 10 lat i wszystkie kraje, przez które podróżowałem i w których jadłem regionalne potrawy – mówi po krótkim zastanowieniu.

bartosz_leszczynski-7
(…) w ich kuchni je się na podłodze, na jednej wielkiej tacy leży mnóstwo ryżu i mięsa

– Miałem okazję siedzieć przy jednej misce z Katarczykami i jeść specjalnie ulepione przez nich kulki z makaronu z baraniną, jajkiem i kurczakiem. Wydaje się to obrzydliwe, ale w ich kuchni je się na podłodze, na jednej wielkiej tacy leży mnóstwo ryżu i mięsa. Jeśli kogoś darzysz specjalnym szacunkiem, to możesz własnoręcznie ulepić kulkę z ryżu, sosu, jajka i mięsa. Tak ulepioną kulkę wręczasz wybranej osobie, co świadczy o wielkim wyróżnieniu dla tej obdarowanej osoby. Zdarzyło mi się otrzymać takie kulki i dla zachowania szacunku je zjadłem – wspomina.

bartosz_leszczynski-3
Owoce morza (…) miałem okazję pierwszy raz w życiu spróbować w Hiszpanii

– Owoce morza, które są coraz bardziej popularne w Polsce, miałem okazję pierwszy raz w życiu spróbować w Hiszpanii. Uwierzcie mi, ich smak jest zupełnie inny, niż tych mrożonych z naszych sklepów. W Libanie i Arabii Saudyjskiej bardzo duży wpływ wywarło na mnie natomiast przyprawianie potraw. Używają oni specjalnych przypraw, rzadko spotykanych w Europie. Przyprawa curry występuję tam w najróżniejszych odmianach – wyjaśnia pan Bartosz.

Jak tłumaczy, w wielu krajach oprócz samych potraw, ważny jest sposób celebrowania posiłków. – Kolacja np. w krajach bałkańskich składa się z wielu dań. Mnóstwo przystawek z sałatek i świeżych warzyw. Raczej zupy u nich nie zasmakujesz, ale za to mięsa mają wyśmienite. W Grecji każdy może się spodziewać, iż króluje sałatka grecka, natomiast mi Grecja kojarzy się z pyszną rybą i smacznymi krewetkami grillowanymi, palce lizać – śmieje się. – Co zaskakujące, grzyby, które sami zbieramy i często jemy w najróżniejszych postaciach, ciężko spotkać gdziekolwiek. Jedynie w Rosji są one tak samo popularne, jak w Polsce – przyznaje.

Gotowanie sprawia mi przyjemność

bartosz_leszczynski-4
Z każdego wyjazdu przywożę jedno lub dwa wina…

– Jako ciekawostkę muszę powiedzieć, że gdy spotykamy się w Polsce na obiedzie ze znajomymi z zagranicy, to także staramy się zarazić ich typowymi polskimi daniami. Ostatnio bardzo się zdziwiłem, gdy koledzy z Litwy pierwszy raz w życiu jedli tatara. Tatara spotykamy w różnych krajach, ale zawsze są jakieś różnice w ich przyrządzaniu – wyjaśnił Bartosz Leszczyński. – Jak mówimy o kształtowaniu smaków, to nie można zapomnieć o… winach. Uwielbiam smakować win zagranicznych. Z każdego wyjazdu przywożę jedno lub dwa wina. Znajomi wiedzą, że te trunki u nas w domu spotkać można tylko z moich wyjazdów, a wśród nich królują wina wytrawne (bardzo popularne na południu) – przyznaje.




bartosz_leszczynski-1
Sushi, które w Azji jest popularne i rzeczywiście wyśmienite, nie przyjęło się u mnie w domu

Choć lubi kuchnię zagraniczną, pan Bartosz gotuje także potrawy z polskiej kuchni. – Jak jestem w domu, to staram się gotować polskie potrawy, chociaż czasami coś fajnego przywiozę z moich wyjazdów. Staram się wprowadzić to do naszej kuchni i, jeśli otrzymam aprobatę rodziny, to ta potrawa zostaje. Z Węgier przywiozłem langosza, którego zrobiłem w domu z sosem czosnkowym i dzieci z żoną zajadały się nim. Sushi, które w Azji jest popularne i rzeczywiście wyśmienite, nie przyjęło się u mnie w domu. Za to fajne jest dla mnie, że mogę kupić wyśmienitą kawy, np. z Grecji przywiozłem kilka rodzajów kaw, które z własnej roboty tortem smakują wyjątkowo – zdradza nasz rozmówca.

Przy takich umiejętnościach gotowania, czy zdarza mu się jadać w restauracjach? – Najczęściej jadam w domu, ale mamy taką małą tradycję, że raz na dwa tygodnie idziemy całą rodziną do restauracji zjeść coś pysznego. Moje dzieci uwielbiają kluski ziemniaczane ze skwarkami i twarogiem. W domu im to robię, ale oczywiście trzeba skontrolować raz na jakiś czas czyje lepsze, czy taty, czy w restauracji. Co mnie cieszy, taką konfrontację udaje mi się czasami wygrać – śmieje się kierownik płockiej pływalni.

bartosz_leszczynski-5
Lubię dawać przyjemność innym poprzez pyszne jedzenie…

Kto w takim razie gotuje w domu państwa Leszczyńskich najczęściej? – Jak jestem w domu, to ja gotuję – przyznaje Bartosz Leszczyński. – Moja żona potrafi świetnie gotować, ale ja uwielbiam tworzyć w kuchni, tam się spełniam i relaksuję. Lubię dawać przyjemność innym poprzez pyszne jedzenie. Tak jakoś tradycją rodzinną jest, że w naszej rodzinie mężczyźni gotują i to im wychodzi. Mój tata gotował, ja gotuję, mój 10-letni syn zaczyna coś tam w kuchni robić, mój 8-letni syn sam już zrobi naleśniki. Moi bracia też gotują, a syn jednego z nich jest zawodowym kucharzem. Mieszka i gotuje w Krakowie, co jest zobowiązujące w takim mieście z tradycjami – mówi z dumą lider płockiej Nowoczesnej.

Jakie są popisowe potrawy naszego rozmówcy? – Nie mam popisowych potraw. Staram się całej rodzinie kulinarnie dogodzić. Gdy czegoś do końca nie wiem, to szukam podpowiedzi w Internecie lub w książkach kucharskich. Z takich śniadaniowych dań, to np. mój syn uwielbia moje naleśniki z białym serem lub dżemem. Na obiad zaproponowałbym makaron ze szpinakiem i krewetkami. Podwieczorek to kawa z tortem z masą krówkową (tort robimy razem z dzieciakami). Na kolację zaproponuję rozgrzewający i tradycyjny żurek z białą kiełbasą i jajkiem. Oczywiście w specjalnym chlebie do żuru (po takich posiłkach zima nam nie straszna) – wymienia Bartosz Leszczyński, podając dla czytelników PetroNews przepis na makaron ze szpinakiem i krewetkami.

[tabs]
[tab title=”Makaron ze szpinakiem i krewetkami”]

Składniki:

  • opakowanie 250 g-500 g mrożonych krewetek
  • szpinak – około 450 g
  • makaron
  • masło
  • cytryna
  • sól, pieprz
  • śmietana 12%

Wykonanie:
Rozmrażamy krewetki, wkładamy je do miseczki i wyciskamy do nich sok z cytryny. Gotujemy makaron. W tym czasie kawałek masła roztapiamy na rozgrzanej patelni. Wrzucamy na około 3-5 minut krewetki.

Wyjmujemy krewetki łyżką z patelni do miseczki. Do tej samej patelni wkładamy odsączony z wody szpinak. Wciskamy do szpinaku całą cytrynę, solimy, przyprawiamy według uznania. Musimy uważać, żeby nie za długo trzymać szpinak na patelni, gdyż liście zrobią się bardzo ciemne, wręcz czarne.

Na koniec do szpinaku wrzucamy z miski krewetki i dolewamy śmietany. Ugotowany makaron przekładamy na talerz i dodajemy szpinaku z krewetkami. Smacznego![/tab]
[/tabs]

 

REKLAMA

Inni czytali również

Kolejny

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zgadzam się na warunki i ustalenia PolitykI Prywatności.

REKLAMA
  • Przejdź do REKLAMA W PŁOCKU