Po hucznej zabawie sylwestrowej przychodzi Nowy Rok i… noworoczne postanowienia. Jednym z najczęstszych (szczególnie po świątecznym obżarstwie) jest zrzucenie paru nadprogramowych kilogramów. Stało się to również moim udziałem.
O pozbyciu się kilogramów, które weszły na mnie przez ostatni rok, myślałam od jakiegoś czasu. Mam w tym wprawę – zmniejszałam już swój rozmiar parę razy i to nawet z sukcesem. Rekord? 30 kilogramów mniej przez 9 miesięcy. W ciągu paru ostatnich lat kilogramy niepostrzeżenie wracały na swoje (?) miejsce. Ubiegły rok to apogeum – nadmiar pracy i to siedzącej, brak czasu na jedzenie, zmęczenie, stres, spowodowały, że rodzinka ma więcej do kochania o… 10 kilogramów!
Ale mamy nowy rok, najlepszy moment, żeby coś zmienić. Wydumałam sobie, że muszę zrobić coś takiego, co nie pozwoli mi się wycofać. Sięgnęłam do ludzkiej natury i skorzystałam z hasła jednego z ulubionych seriali „Co ludzie powiedzą?”. Upublicznienie! To klucz do sukcesu. Możesz zacząć odchudzać się samodzielnie, w zaciszu własnych czterech kątów, ale nie motywuje cię wówczas świadomość, że ktoś wie o twoich zmaganiach. Tak, to było wyzwanie!
Poszłam na całość. Przygotowałam plan działania, wybrałam sposób „ujawnienia się” światu, przygotowałam materiały edukacyjne. Główne założenie? Oderwać się od negatywnego aspektu odchudzania. Większość dietujących podejmuje walkę, biorąc pod uwagę zagrożenia – odchudzaj się, bo będziesz chory, brzydki, nielubiany, nieatrakcyjny, spocony, itp. Dla mnie ważniejszą sprawą jest: odchudzaj się, żeby zmienić swoje życie na lepsze, mieć więcej siły, energii, radości. To właśnie chciałam zawrzeć w nazwie programu. Po co nazwa? Miałam nadzieję, że z czasem ktoś przyłączy się do mnie, że moje „odchudzanie na ekranie” przyda się komuś i zainspiruje do zmiany również swojego życia.
Kiedy głowiłam się nad nazwą programu, mąż rzucił hasło: Miniusie! Kompletnie nie załapałam na początku o co chodzi. Ale potem… No tak, zrzuć kilogramy i będziesz mini, taka miniusia ;) Bądź na miniusie – pozbądź się nadmiaru kilogramów. Zostań miniusiem i noś mini (to już podpowiedź koleżanki). Miniusie są fajne, ciepłe, przyjazne i… mini ;)
Mam już nazwę, miejsce w sieci (miniusie.pl – skorzystałam z możliwości zakładania strony na Promenadzie PlockCafe.pl), wsparcie rodziny i znajomych, więc zaczynam!
Co jeszcze? Zamierzam szukać motywacji, gdzie to tylko możliwe. Pierwszą znalazłam w CITY SPA, który prowadzi program odchudzania od głowy – sesje z psychologiem i dietetykiem dla duszy oraz zabiegi dla ciała. Chcę jeszcze rozpocząć ćwiczenia na siłowni, ale i w domu. Zmotywowałam męża do współpracy przy posiłkach. Zobowiązałam rodzinę do nie kuszenia mnie wszelkimi smakołykami i nie zamawiania pizzy (przynajmniej dopóki moja silna wola nie będzie faktycznie silna). Dalej będę dostosowywała plan na bieżąco (już usłyszałam, że po 1,5 miesiąca MUSZĘ mieć kryzys…).
Jutro mam pomiary i badania ogólne. To ważne, bo dieta musi być dostosowana do stanu zdrowia. Jedzenie ograniczyłam już dzisiaj, żeby nie czuć przeraźliwego bólu w żołądku przy zmniejszaniu porcji żywieniowych.
Dalsze moje zmagania będziecie mogli obserwować na miniusie.pl. Tam zamierzam wrzucać relacje, zdjęcia, filmiki i przemyślenia na temat zmiany nawyków żywieniowych i – mam nadzieję – mnie.
Trzymajcie kciuki! Coś czuję, że będzie to potrzebne ;)