Jaką kuchnię preferuje menadżer marketingu w Galerii Wisła? Jaki jest ulubiony smak Artura Kozińskiego i jaka potrawa kojarzy mu się z czasami młodości? Dlaczego praktycznie nie je mięsa i za co kocha pomidorową? Na te i wiele innych pytań odpowiadamy w kolejnej części naszego cyklu „Płocczanie od Kuchni”.
Nie wszyscy gotują, ale za to z kuchnią każdy z nas ma coś wspólnego – wszyscy musimy przecież coś zjeść. Jakie potrawy lubią płocczanie? Jakie wspomnienia związane z kuchnią mają politycy? Co gotują aktorzy? Kto jest na diecie, a kto zajada się golonkami? Nasz cykl przybliży Wam znanych i nieznanych płocczan „od kuchni”. A może stanie się też inspiracją do kuchennych wojaży? Kolejnym bohaterem naszego cyklu „Płocczanie od Kuchni” jest Artur Koziński, menadżer marketingu w Galerii Wisła.
Smaki dzieciństwa
W rodzinnym domu Artura Kozińskiego kuchnia była tradycyjna – przodowały zupy, często jadało się też ryby. – To akurat było chyba dość wyjątkowe w tamtych czasach – mówi menadżer marketingu Galerii Wisła. – My po prostu całą rodziną często bywaliśmy na Mazurach i tata za każdym razem robił zapasy. Przywoził ze sobą większe ilości ryb, które później były stopniowo uwalniane z zamrażarki – dodaje. Z kuchnią taty Arturowi Kozińskiemu kojarzy się jeszcze leczo. – Przyrządzał je świetnie – przyznaje.
Oddzielnym rozdziałem kuchennych wojaży rodziny Kozińskich są wspomniane wcześniej zupy. – To pewnie nic nowego i oryginalnego, ale te tradycyjne zupy były jednak wyjątkowe i do dziś wspominam te smaki – mówi menadżer. Jego ulubioną zupą była – jak sam ją nazywa – „legendarna” pomidorowa. – Smakowała ona niesamowicie, to było moje ulubione danie w dzieciństwie – przyznaje Koziński. Drugie miejsce w „rankingu” zup ulubionych zajmuje fasolowa z dużą ilością marchewki.
Gdy tylko przychodziła wiosna, na stole młodego Artura Kozińskiego zawsze pojawiała się równie młoda kapusta. Natomiast jego smakiem z dzieciństwa jest potrawa, którą serwuje się zazwyczaj tylko raz w roku i pojawia się ona na wigilijnym stole. – Tak więc raz w roku mam okazję sobie przypomnieć smak tego dania – mówi tajemniczo menadżer. – Są to suszone grzyby – wyjawia.
Lubię próbować różnych smaków
Żona Artura Kozińskiego jest wegetarianką, więc nie jada mięsa. Dzięki temu pan Artur także mięso w swojej diecie ograniczył do minimum. – I wcale mi tego nie brakuje! – przyznaje Koziński. – Jemy za to bardzo dużo warzyw i serów. Mamy teraz nieograniczony dostęp i ogromny wybór takich produktów, o których przecież w czasach dzieciństwa nawet się nie słyszało.
Takim warzywem, którego Artur Koziński nie jadł w dzieciństwie, a które często króluje teraz na jego stole jest na przykład bakłażan, który oficjalnie nazywa się psianką podłużną. To śmiesznie nazywające się warzywo ma fioletowy lub brunatny kolor i zakończone jest długim, zielonym ogonkiem oraz liśćmi. Zastosowań bakłażana jest mnóstwo – używa się go m.in. do popularnej, prowansalskiej potrawy, którą nazywamy ratatuj.
Menadżer przyznaje, że podczas każdej podróży próbuje regionalnych specjałów. – Lubię próbować różnych smaków – mówi. – Mój ulubiony typ to kuchnia włoska – to z niej pochodzi najwięcej jadanych w naszym domu potraw. Lubię też mocno przyprawiane dania z kuchni egzotycznych. Ostatnio na przykład często jadam potrawy kuchni indyjskiej – dodaje.
Smaki mojej kuchni
To, co sprawia Arturowi Kozińskiemu najwięcej przyjemności, to własne potyczki kuchenne. – Staram się gotować, jak tylko mam jakąś wolną chwilę. Bardzo to lubię i nieźle mi to wychodzi – przyznaje menadżer. – Staram się nie powtarzać dań w swoim menu i przygotowuję co rusz inną potrawę, korzystając ze sporej kolekcji przepisów z naszych książek kulinarnych.
Wykwintne, ale mało skomplikowane w przyrządzaniu potrawy to specjalność kuchni Artura Kozińskiego. – Używam do gotowania nietypowych składników – mówi. – Zapraszając do domu gości gotuję zupy kremy i ryby pod wieloma różnymi postaciami, natomiast jak tylko jestem w domu na weekend, to przygotowuję śniadania, których podstawowym składnikiem są jajka. Ale nie robię z nich takiej „zwykłej” jajecznicy – zawsze są to różne wariacje, w których główną rolę odgrywają duszone warzywa.
Poprosiliśmy Artura Kozińskiego o podanie dla Was jednego przepisu, który znajdziecie poniżej. – To danie jest świetne na zimowy okres – zawiera wiele warzyw i jest bardzo smaczne – mówi menadżer. – Ta zupa nadaje się na danie główne, bo jest gęsta i bardzo pożywna, a dodatkowo można ją zjeść z chrupiącym chlebem, który wystarczy podgrzać w piekarniku – doradza.
[tabs]
[tab title=”Zupa warzywna z ciecierzycą”]
Danie można zrobić z bulionem z drobiu, ale może być on równie dobrze warzywny.
Do przygotowania porządnej porcji dla czterech osób potrzebujemy:
– 1 litr bulionu warzywnego lub drobiowego;
– 2 łyżki oliwy z oliwek;
– 2 cukinie pokrojone w kostkę;
– 2 łodygi pora pokrojone w ciężkie krążki;
– 2 ząbki czosnku rozgniecione;
– 800 g pomidorów z puszki pokrojonych w kostkę;
– 1 łyżka koncentratu pomidorowego;
– 1 liść laurowy;
– 400 g odsączonej ciecierzycy (grochu włoskiego) z puszki;
– 250 g szpinaku;
– parmezan;
– sól i pieprz.
Przygotowanie:
Oliwę rozgrzewamy na grubej żeliwnej patelni (ja w zasadzie od razu robię to w solidnym garnku), dodajemy por, cukinie i dusimy na średnim ogniu ok. 5 minut, mieszając. Dodajemy czosnek, pomidory, przecier pomidorowy, ciecierzycę i liść laurowy następnie wszystko zalewamy bulionem. Całość trzeba zagotować, następnie zmniejszyć ogień i gotować przez około 5-10 minut. Na koniec dodajemy oczyszczony, pokrojony szpinak i gotujemy jeszcze przez chwilę. Doprawiamy solą i pieprzem. Usuwamy liść laurowy, wlewamy zupę na talerze, posypujemy startym na większych oczkach tarki parmezanem i podajemy ze świeżym pieczywem.[/tab]
[/tabs]
Kogo jeszcze dacie?
Ochroniarz ze szpitala świętej Trójcy?
Owszem, jeśli się zgodzi. I panią Hanię z warzywniaka również. W tej serii udział może wziąć każdy, kto ma na to ochotę, bo z założenia są to płocczanie od kuchni, a nie ZNANI płocczanie.
Pani Agnieszko ;) Ja wiem kto to wpisuje. Pani konkurencja. Pracowałem tam. Mają taki prikaz od szefa. Pozdrawiam.